koszty-remontu.pl

Jak zaplanować remont mieszkania krok po kroku w 2025 roku

Redakcja 2025-04-25 18:25 | 15:03 min czytania | Odsłon: 9 | Udostępnij:

Ach, to drżenie serca, gdy wiesz, że nadszedł czas. Twoje gniazdko woła o zmiany, a myśl o nadchodzącej rewolucji sprawia, że włos jeży się na głowie? Nic w tym dziwnego! Dla wielu wizja przekształcania własnych czterech kątów wiąże się z chaosem, kurzem i pytaniem: Jak zaplanować remont mieszkania, aby nie utonąć w tej morskiej fali pytań i problemów? Klucz do sukcesu leży w szczegółowym planowaniu – to ono minimalizuje stres i pozwala zamienić wizję w satysfakcjonującą rzeczywistość, a nie w koszmar z gatunku tych, po których budzisz się zlany potem.

Jak zaplanować remont mieszkania

Nim zagłębimy się w specyfikę poszczególnych etapów, spójrzmy, co możemy wydobyć z doświadczeń zebranych na przestrzeni lat – pewnego rodzaju "obserwatorium remontowych realiów", jeśli wolisz. Analizując setki projektów i rozmów z inwestorami, wyłania się kilka kluczowych punktów, które często powracają w dyskusjach i stanowią punkty zwrotne całego przedsięwzięcia.

Kategoria obserwacji Częstość/Znaczenie Wnioski z pola bitwy (nasze przemyślenia)
Pierwotny "niewielki" zakres Wysoka (prawie 100% projektów) Prawie zawsze przeradza się w "prawie generalny". Nie oszukujmy się – jeśli już zaczynasz, pojawią się pokusy i racjonalne argumenty za rozszerzeniem prac. Lepiej uwzględnić to na etarcie planowania.
Decyzje "na gorąco"/Spontaniczność Umiarkowana do Wysokiej Prowadzą do chaosu, nieprzewidzianych kosztów i często gorszego efektu końcowego. Działanie "raz, a dobrze" jest estetycznie i ekonomicznie uzasadnione.
Stres i napięcie (nerwy, kłótnie) Wysoka Naturalny element procesu, ale drastycznie redukowany przez precyzyjny plan krok po kroku, budżet i realistyczny harmonogram.
Inwestycje finansowe Zawsze obecne, często niedoszacowane Są znacznie wyższe przy kompleksowych zmianach niż przy "metamorfozie". Marnotrawstwo pieniędzy na drobiazgi bez planu jest częstym błędem.

Dane zebrane w naszej codziennej pracy potwierdzają starą prawdę: diabeł tkwi w szczegółach, a te szczegóły najlepiej ujarzmić na papierze (lub w cyfrowym dokumencie), zanim pojawią się fizycznie na budowie. Widzimy wyraźnie, że inwestorzy, którzy podeszli do zadania metodycznie, definiując najpierw określenie zakresu prac, a potem planując budżet i harmonogram, przechodzili przez proces znacznie spokojniej. Ci, którzy "płynęli na fali", reagując na problemy w miarę ich pojawiania się, często przepłacali, doświadczali opóźnień i kończyli z uczuciem niedosytu, mimo włożonego wysiłku i pieniędzy.

Jak zaplanować budżet remontu mieszkania

Ah, budżet! Słowo, które dla wielu remontujących brzmi jak dzwonek alarmowy. To często najtrudniejszy element układanki, a jego niedoszacowanie potrafi położyć się cieniem na całym przedsięwzięciu. Powiedzmy to wprost, planując budżet remontu mieszkania, musimy zrzucić różowe okulary i spojrzeć prawdzie w oczy. To nie tylko koszt materiałów i robocizny; to skomplikowana maszyna, która wymaga uwzględnienia wielu zmiennych.

Pamiętajmy, że remont generalny, na który często mimowolnie decydujemy się, nawet gdy planowaliśmy jedynie "odświeżenie", to zupełnie inna liga finansowa niż lekka metamorfoza. Jeśli budżet jest napięty, może faktycznie warto na początku postawić na lżejsze zmiany, które diametralnie odmienią przestrzeń niskim kosztem? Nowa kolorystyka ścian, wymiana tekstyliów, czy kreatywne oświetlenie potrafią zdziałać cuda.

Jeśli jednak klamka zapadła i przed nami większa rewolucja, kluczowe jest stworzenie szczegółowego kosztorysu. Niech to będzie nasza finansowa mapa. Zaczynamy od zebrania ofert na kluczowe prace: tynkowanie, malowanie, układanie płytek, instalacje. Poproś o wyceny od kilku ekip, najlepiej bazując na metrażu i specyfice pomieszczeń. Cena za punkt elektryczny potrafi wahać się od 50 do 150 zł, metr kwadratowy malowania od 15 do 30 zł (bez materiałów), a położenie gresu nawet od 80 do 150 zł/m². Te widełki pokazują, jak ważna jest konkretna, porównywalna oferta.

Koszty materiałów to druga noga budżetu. Tutaj też niezbędne są dokładne obliczenia. Ile metrów kwadratowych paneli lub płytek potrzebujemy? Ile litrów farby na dwie warstwy, uwzględniając chłonność podłoża? Dodajmy do tego kleje, fugi, grunt, gładź, kable, rury, gniazdka, włączniki... Lista jest długa jak paragony z marketu budowlanego. Przy zakupach materiałów często spotykamy się z tzw. stratami technologicznymi. Układając płytki 60x60 cm w łazience 3x2m, potrzebujemy nie 6m², ale o 10-15% więcej, czyli około 6.6 do 6.9 m², by uwzględnić docinanie i błędy. To drobnostka? Pomnożona przez koszt lepszej płytki (np. 150 zł/m²) daje dodatkowe 90-135 zł. W skali całego mieszkania takich "drobnostek" zbiera się spora kwota.

Niejednokrotnie byliśmy świadkami sytuacji, gdy klienci, mając na oku "oszczędność", kupowali materiały "na styk". A potem okazywało się, że zabrakło jednego metra gresu, seria została wycofana, a dokupienie płytki o identycznym odcieniu graniczy z cudem. Efekt? Kompromis, który boli lata. Lepiej kupić 10-15% więcej, a nadwyżkę, jeśli nieotwarta, zwrócić lub zachować na ewentualne przyszłe naprawy.

A co z meblami i wyposażeniem? Szafki kuchenne, sprzęt AGD, sanitariaty w łazience – to lwią część wydatków, często przekraczającą koszt prac budowlanych. Kuchnia na wymiar to koszt od 500 do nawet 2000+ zł za metr bieżący. Zestaw prysznicowy? Od 300 zł za standardowy, po kilka tysięcy za designerski. Pamiętajmy o lampach, karniszach, roletach... te "ostatnie szlify" potrafią opróżnić portfel szybciej niż się wydaje.

Częstym błędem jest myślenie, że ustalanie budżetu remontu kończy się na zsumowaniu ofert i kosztów materiałów. A co z tzw. "niewidzialnymi" kosztami? Wywóz gruzu, transport materiałów (szczególnie wielkogabarytowych), koszt wynajęcia kontenera, opłaty za media podczas prac, drobne narzędzia i akcesoria, które nagle okazują się niezbędne. To potrafi nabić kilkaset, a nawet kilka tysięcy złotych do rachunku końcowego. Bywa i tak, że trzeba zapłacić za zgodę na zajęcie pasa drogowego na czas remontu. Tak, administracyjne fanaberie też kosztują.

Dlatego, planując budżet, absolutnie kluczowe jest przewidzenie buforu na nieprzewidziane wydatki. Ile? Doświadczenie mówi, że minimalnie 10-15% całego budżetu. Awaria rury pod posadzką, z którą ekipa "niespodziewanie" się zetknęła, konieczność wymiany dodatkowych kabli, gdy elektryk zajrzy do starych puszek, czy nagły skok cen materiałów – to wszystko czai się za rogiem. Miałem klienta, który planował 50 tys. zł na remont 50m² mieszkania. Zaplanował solidnie, ale bufor dał tylko 5%. Gdy okazało się, że wilgoć za ścianą wymaga poważniejszej interwencji, a stare podłogi skrywają niespodzianki, budżet pękł jak bańka mydlana. Kończyło się na pożyczce.

Jednym ze sprytnych trików jest tworzenie budżetu w trzech wariantach: "minimum", "realistyczny" i "marzenie". Wariant "minimum" zakłada najtańsze sensowne rozwiązania, "realistyczny" to ten, na którym się koncentrujemy, a "marzenie" pozwala zobaczyć, ile kosztowałyby najlepsze materiały czy dodatkowe udogodnienia. Pomaga to w podejmowaniu decyzji i ewentualnych cięciach kosztów bez żalu.

Negocjacje cenowe, zarówno z ekipą, jak i w sklepach budowlanych, są jak gra w szachy. Wiedza o cenach rynkowych, zbieranie wielu ofert i umiejętność rozmowy mogą przynieść realne oszczędności. Nie bój się pytać o rabaty przy większych zakupach lub negocjować zakres prac z wykonawcą. Pamiętaj jednak, że najniższa cena nie zawsze oznacza najlepszy wybór. Czasem dopłacając 10% zyskujemy spokój ducha i gwarancję solidnego wykonania. Budżet to narzędzie, które ma służyć Tobie – ma być realistyczny, elastyczny (dzięki buforowi) i transparentny. Tylko wtedy stanie się Twoim sprzymierzeńcem, a nie tykającą bombą zegarową.

Finalnym elementem budżetowania powinno być świadome podejmowanie decyzji o ewentualnym finansowaniu zewnętrznym, jeśli własne oszczędności nie wystarczają. Kredyt remontowy czy pożyczka? Każda opcja ma swoje plusy i minusy, koszty odsetek, formalności. Warto to przemyśleć ZANIM zaczną się wydatki, a nie w momencie, gdy pieniądze na materiały "podłogowe" niespodziewanie topnieją, bo hydraulik odkrył niespodziewaną nieszczelność rury i wymagał pilnej interwencji. Przezorni zawsze ubezpieczeni, a w świecie remontów "ubezpieczenie" często przybiera formę dobrze zaplanowanego buforu finansowego.

Tworzenie harmonogramu prac remontowych

Masz już budżet? Świetnie! Pieniądze to paliwo, ale harmonogram to mapa i kompas Twojej remontowej podróży. Bez niego, nawet mając najwięcej funduszy świata, ryzykujesz dryfowanie bez celu po oceanie remontowego chaosu. Tworzenie harmonogramu prac to kolejny fundamentalny krok, który pozwala ujarzmić przedsięwzięcie i zminimalizować wszechobecny stres. Wyobraź sobie plac budowy, na którym ekipy wchodzą sobie na głowę, albo co gorsza, stoją bezczynnie, czekając na opóźnione dostawy – tego chcemy uniknąć za wszelką cenę.

Zacznij od listy wszystkich zaplanowanych prac, od najbardziej brudnych i destrukcyjnych, po te czyste i wykończeniowe. To naturalna sekwencja. Nie zaczniesz malowania, zanim położysz gładź. Nie położysz podłogi, zanim zrobisz wylewkę i poczekasz aż wyschnie. Typowy remont postępuje według logicznego porządku: burzenie/demontaż, instalacje (elektryczne, wod-kan, C.O., wentylacja), wylewki/wyrównywanie podłóg, tynki, gładzie, montaż stolarki (drzwi, okna, parapety), malowanie, układanie płytek, montaż podłóg, "biały montaż" (sanitariaty), montaż osprzętu elektrycznego (gniazdka, włączniki), montaż mebli, oświetlenia i dodatków.

Określenie realistycznego czasu trwania dla każdego etapu to prawdziwe wyzwanie, ale i klucz do sukcesu. Pamiętaj o czasach schnięcia! Gładź potrzebuje kilku dni, wylewka nawet tygodni (w zależności od grubości i warunków). Pomiędzy pracami różnych fachowców często potrzebny jest dzień lub dwa buforu. Malarz nie wejdzie od razu po płytkarzu, bo ten jeszcze sprząta i schnie spoina.

Typowe terminy (przykład dla mieszkania 50-70 m²): demontaż i burzenie 2-4 dni; prace instalacyjne 5-10 dni; wylewki/posadzki (bez czasu schnięcia) 3-5 dni; tynki/gładzie (bez czasu schnięcia) 7-14 dni; malowanie 5-10 dni; układanie płytek w łazience i kuchni 7-14 dni; montaż podłóg 3-7 dni; "biały montaż" i osprzęt elektryczny 3-5 dni. Suma tych liczb bez czasów schnięcia daje obraz minimalnego czasu pracy ekipy. Dolicz czas schnięcia i nieprzewidziane. Remont 50m² mieszkania to realistycznie 4-8 tygodni, a bywa, że i dłużej.

Pomyśl o logistyce. Czy ekipy mogą pracować jednocześnie w różnych pomieszczeniach? Tak, o ile ich prace nie kolidują. Elektryk w jednym pokoju, a hydraulik w drugim – czemu nie? Ale już kładzenie płytek i tynkowanie w tym samym małym pomieszczeniu to przepis na katastrofę. Dostęp do mieszkania, miejsce na materiały, konieczność zabezpieczenia tego, co zostaje – wszystko to wpływa na plan i wymaga przemyślenia.

W harmonogramie uwzględnij terminy dostaw kluczowych materiałów. Okna na zamówienie potrafią mieć czas realizacji 4-6 tygodni. Drzwi wewnętrzne – 2-4 tygodnie. Płytki sprowadzane z Włoch? Nawet 8-12 tygodni. Armatura z USA? Trzy miesiące i więcej. Zamówienie tych elementów Z DUŻYM wyprzedzeniem to podstawa. Nic tak nie opóźnia remontu, jak oczekiwanie na brakujące elementy. Znam historię, gdzie elegancka wanna wolnostojąca opóźniła całą łazienkę o 6 tygodni, bo utknęła w transporcie. A bez łazienki trudno mieszkać...

Współpraca z ekipą remontową przy tworzeniu harmonogramu jest niezbędna. Dobrzy fachowcy pomogą określić realistyczne czasy pracy poszczególnych etapów i wskażą potencjalne pułapki. Poproś ich o spisanie planu prac, uwzględniając weekendy i dni wolne. Jasno określaj oczekiwane terminy zakończenia kluczowych etapów. To jest podstawa dobrej komunikacji i wzajemnych oczekiwań. Bez daty na papierze, terminy mają skłonność do magicznego wydłużania się w nieskończoność.

Nie zapominaj o buforze czasowym! Tak samo jak w budżecie, tutaj też przyda się margines bezpieczeństwa. 10-20% dodatkowego czasu na każdy kluczowy etap, lub dodanie kilku dni na koniec przed planowanym terminem odbioru mieszkania to mądre posunięcie. Masz gwarancję, że nawet drobne opóźnienia nie spowodują efektu domina i nie zburzą całego planu. Kiedy planujesz, że coś zajmie tydzień, załóż w harmonogramie 8-9 dni. Kiedy ekipa mówi 3 tygodnie, planuj 3.5-4. Ta prosta zasada ratuje przed frustracją.

Pomyśl o harmonogramie nie tylko jako o liście zadań do wykonania. To narzędzie zarządzania, które pozwala Ci śledzić postęp prac, kontrolować, czy jesteście na właściwej ścieżce, i podejmować świadome decyzje, gdy pojawią się problemy. Czy opóźnienie elektryka wpłynie na pracę płytkarza? Jeśli tak, to jak bardzo? Mając harmonogram, widzisz te powiązania i możesz reagować, zanim będzie za późno. Remont to trochę jak gra strategiczna na czas, gdzie liczy się przewidywanie i elastyczność.

Co zrobić w sytuacji, gdy prace zaczynają się opóźniać? Kluczowa jest natychmiastowa komunikacja z ekipą. Zapytaj o przyczynę opóźnienia, wspólnie zastanówcie się, jak nadrobić stracony czas (o ile to możliwe bez szkody dla jakości), i ZAKTUALIZUJCIE harmonogram. Trzymanie się nieaktualnego planu tylko zaciera obraz rzeczywistości. Realizm, nawet jeśli bolesny, jest zawsze lepszy niż złudzenie. Pamiętaj, że harmonogram to żywy dokument, który powinien być dostosowywany do rzeczywistej sytuacji na budowie. Jego regularne przeglądanie (np. co tydzień) jest tak samo ważne, jak jego początkowe stworzenie. Nie pozwól, by leżał zakurzony w szufladzie.

Dla większych i bardziej złożonych remontów, warto rozważyć bardziej zaawansowane narzędzia do planowania, np. arkusze kalkulacyjne z zależnościami między zadaniami, lub proste programy do zarządzania projektami. Pozwalają one wizualizować harmonogram na osi czasu (diagram Gantta) i automatycznie przeliczać terminy, gdy jedno z zadań się opóźni. Nawet dla prostego remontu mieszkania, taki wizualny plan powieszony na ścianie w miejscu prac, jest nieocenionym punktem odniesienia dla Ciebie i dla wykonawców.

Na koniec, włącz do harmonogramu czas na... sprzątanie! Brzmi banalnie, ale gruntowne posprzątanie po remoncie to potężne zadanie, które wymaga czasu i sił. Jeśli planujesz zamieszkać zaraz po "ostatnim pociągnięciu pędzla", musisz uwzględnić kilka dni na mycie, czyszczenie, usuwanie kurzu i doprowadzanie mieszkania do stanu używalności. Zaplanowany, realistyczny harmonogram to fundament, który pozwala spokojniej spać w nocy, wiedząc (względnie), co się wydarzy jutro, za tydzień i kiedy mniej więcej będzie można postawić meble i cieszyć się nowym wnętrzem.

Wybór ekipy remontowej lub planowanie prac we własnym zakresie

Zastanawiasz się: robić samemu, czy zatrudnić fachowców? To jedno z kluczowych pytań, na które musisz sobie odpowiedzieć, planując Jak zaplanować remont mieszkania. Oba podejścia mają swoje wady i zalety, a wybór zależy od wielu czynników: Twoich umiejętności, dostępnego czasu, skali remontu i, oczywiście, budżetu. To trochę jak decyzja: ugotować wystawną kolację samemu, czy iść do dobrej restauracji. Efekt końcowy może być podobny, ale droga i zaangażowanie zupełnie inne.

Zacznijmy od opcji "zrób to sam", czyli DIY (Do It Yourself). Argument za? Oczywista oszczędność na robociźnie. Godzina pracy fachowca kosztuje od 50 do nawet 150 zł, a za cały remont możesz zapłacić dziesiątki tysięcy złotych. Robiąc to samemu, płacisz tylko za materiały i własny czas. To może być świetna opcja przy drobnych pracach: odświeżenie ścian, wymiana oświetlenia, proste prace montażowe. Jeśli masz smykałkę do majsterkowania, podstawowe narzędzia i wolny weekend, pomalowanie pokoju samemu to żadna filozofia.

Ale DIY ma też drugą stronę medalu, często ukrytą. Twój czas to też pieniądz, choć może nie jest tak łatwo policzalny w budżecie. Ile godzin spędzisz na nauce, przygotowaniach, samej pracy i poprawkach? Czasem "zaoszczędzone" pieniądze są ceną za zszargane nerwy, fizyczne zmęczenie i dni, które można było spędzić inaczej. Zgoda, satysfakcja z pracy wykonanej własnoręcznie bywa bezcenna. Ale nieporadne kładzenie płytek, krzywe fugi, źle założona instalacja elektryczna, która grozi pożarem – to nie są sytuacje, które budzą radość.

Jeśli planujesz coś więcej niż tylko malowanie, brak doświadczenia i specjalistycznych narzędzi stają się barierą. Profesjonalny młot wyburzeniowy kosztuje kilka tysięcy złotych, dobre narzędzia do układania płytek (piła do glazury, mieszadło, paca zębata) kolejne kilkaset. Nie wspominając o wiedzy: jak przygotować podłoże pod gładź, jak poprawnie wykonać hydroizolację w łazience, jakie przekroje kabli dobrać do danej instalacji? To wiedza latami zdobywana przez fachowców. Amatorskie błędy bywają bardzo kosztowne w naprawie – czasem ekipa, która przychodzi poprawiać po DIY, kasuje więcej niż za zrobienie tego od zera.

Druga opcja – zatrudnienie ekipy remontowej. Argument za? Profesjonalizm, szybkość, doświadczenie, gwarancja na wykonane prace. Dobra ekipa ma wiedzę, narzędzia i kontakty do sprawdzonych dostawców materiałów. Prace przebiegają sprawniej, a efekt końcowy jest zazwyczaj zgodny z oczekiwaniami. Powierzając zadanie fachowcom, oszczędzasz swój czas, nerwy i możesz uniknąć kosztownych błędów. To często "droższe", ale ostatecznie bardziej opłacalne, zwłaszcza przy większym remoncie.

Jak wybrać tę "dobrą" ekipę, żeby nie wpaść z deszczu pod rynnę? To jak szukanie igły w stogu siana, prawda? Popytaj znajomych, sąsiadów, poszukaj rekomendacji. Nie polegaj tylko na ofertach z internetu bez weryfikacji. Spotkaj się z potencjalnymi wykonawcami, pokaż im zakres prac (na Twoim plan działania i projekcie), zadaj mnóstwo pytań: o doświadczenie, o terminy (zgodne z Twoim harmonogramem!), o gwarancję na prace, o to, kto zapewnia materiały. Zapytaj o możliwość obejrzenia ich wcześniejszych realizacji lub rozmowy z poprzednimi klientami.

Zawsze, ale to ZAWSZE podpisz pisemną umowę z ekipą. To Twój parasol ochronny. Umowa powinna szczegółowo określać zakres prac, terminy rozpoczęcia i zakończenia poszczególnych etapów, koszt (najlepiej stały, ryczałtowy, lub szczegółowy kosztorys robocizny), sposób płatności, zasady dotyczące materiałów (kto kupuje, jak rozliczane są nadwyżki/braki), oraz odpowiedzialność za szkody i gwarancję. Brak umowy pisemnej to jak zaproszenie do kłopotów – w razie sporu nie masz żadnego formalnego punktu odniesienia.

Jednym z kluczowych aspektów współpracy z ekipą jest komunikacja. Bądź dostępny, odpowiadaj na pytania, podejmuj decyzje sprawnie (szczególnie dotyczące wyboru materiałów, które musicie kupić). Codzienny, nawet krótki "obchód" na budowie pozwala na bieżąco rozwiązywać problemy i weryfikować postępy prac. Znam przypadek, gdzie brak szybkiej decyzji klienta o wyborze koloru fugi opóźnił prace w łazience o trzy dni, bo płytkarz musiał czekać.

Kwestia materiałów budowlanych: czy kupujesz sam, czy powierzasz to ekipie? Zaletą kupowania samemu jest większa kontrola nad ceną (możesz szukać promocji, porównywać oferty) i jakością (wybierasz dokładnie to, co chcesz). Minusem jest czas i odpowiedzialność za poprawne obliczenie ilości i logistykę dostaw. Ekipa często ma rabaty w hurtowniach i dokładnie wie, ile i czego potrzeba, ale nie masz pełnej kontroli nad ceną zakupu. Zdecyduj, co jest dla Ciebie ważniejsze – kontrola czy wygoda.

Rozważ opcję "generalny wykonawca" vs. zatrudnianie poszczególnych fachowców (elektryk, hydraulik, płytkarz, malarz...). Generalny wykonawca to firma, która bierze na siebie całość prac i koordynację podwykonawców. Płacisz mu więcej za "zarządzanie projektem", ale masz jeden punkt kontaktu i zdejmujesz z siebie ciężar koordynacji. Zatrudniając pojedynczych fachowców, możesz (teoretycznie) zaoszczędzić na robociźnie, ale to Ty jesteś menadżerem budowy – musisz zadbać o to, żeby weszli na czas, żeby ich prace nie kolidowały i żeby ze sobą współpracowali. Wymaga to ogromnego zaangażowania i wiedzy.

Decyzja między DIY a ekipą, a potem między ekipą a poszczególnymi fachowcami, to nie tylko kwestia pieniędzy. To decyzja o poziomie Twojego zaangażowania, stresu i czasu, który poświęcisz na remont. Jeśli pracujesz na pełen etat, masz małe dzieci i wizja spędzania wieczorów w kurzu połączona z weekendami spędzonymi w markecie budowlanym budzi w Tobie przerażenie – zainwestuj w dobrą ekipę. Jeśli masz dużo wolnego czasu, fizyczne prace sprawiają Ci przyjemność, a lista zakupów materiałów budowlanych nie przyprawia o ból głowy – rozważ DIY w pewnym zakresie. Pamiętaj, że nie musisz robić wszystkiego albo niczego – możesz część prac zlecić, a część wykonać sam.

Ostateczny wybór metody realizacji prac to element planowania tak samo ważny, jak budżet czy harmonogram. Dokonaj go świadomie, po analizie swoich możliwości i potrzeb. Dobra ekipa remontowa to inwestycja, która często procentuje świętym spokojem i solidnym wykonaniem. Wybieraj mądrze, bo od tych ludzi będzie zależał wygląd i funkcjonalność Twojego mieszkania przez lata.